czwartek, 30 maja 2013

Györ, Buda i Peszt




28.04.2013 Dzień 1. Niedziela


Długi weekend majowy to kolejna szansa, żeby dostarczyć sobie nowych podróżniczych wrażeń :) Jedziemy sprawdzonym, skandynawskim składem. Negocjacje co do wyboru miejsca trwały bardzo długo. W końcu powstał plan obejmujący trasę Warszawa - Budapeszt - Balaton - Zagrzeb - Opatija - Rovinji - Lublana - Brno - Warszawa.






                             




Rynek w Gyor


Jeszcze przed Budapesztem zatrzymujemy się w Györ, właściwie tylko na obiad i krótki spacer, ale myślę, że warto byłoby zostać tam chwilę dłużej.  Györ jest centrum kulturalnym północno-zachodnich Węgier, miastem uniwersyteckim z piękną, głównie barokową architekturą.

Moje pierwsze wrażenie to bardzo przyjemna atmosfera tego miasta. Jest ciepła i słoneczna niedziela, co wpływa na dużą ilość zrelaksowanych ludzi i dzieci bawiących się na rynku z fontannami. My również zostajemy na rynku na tradycyjny węgierski obiad, ja w postaci gulaszu i Gundel pancake, a E. i M. hmmm... nazwa tego dania jest trudna nawet do przepisania :) Zdecydowanie polecam węgierską kuchnię, nie tylko za smak, ale również za wielkość porcji serwowanych w restauracjach. Trudno wstać od stołu nienajedzonym :) Po krótkim spacerze uliczkami starego miasta wyruszamy do Budapesztu. Docieramy tam wieczorem i zatrzymujemy się w zarezerwowanym wcześniej Silk Road Hostel. Z zewnątrz może nie wygląda najlepiej, ale w środku standard jest ok.


Dzień 2. Poniedziałek

Zwiedzanie zaczynamy od rana. Spanie w hostelu ma tę dobrą stronę, że obowiązuje nas doba hotelowa i najczęściej o 10.00 musimy już opuścić pokój, co wyklucza spanie do późna, celebrowanie śniadania i stratę połowy dnia na poranne marudzenie.






Zaczynamy od Mostu Łańcuchowego, który jako pierwszy stały most połączył dwie części miasta, Budę i Peszt.


Most Łańcuchowy, fot. muszalski.com



Historia miasta zaczyna się w I wieku n.e., kiedy to Rzymianie założyli miasto Aquincum, co oznacza "obfitość wody", bo Budapeszt to nie tylko Dunaj, ale także liczne gorące źródła. Po Rzymianach miasto było pod wpływem Hunów, później ludów germańskich, słowiańskich i w końcu Madziarów. Na początku ich panowania, po obu stronach Dunaju rozwijały się dwa niezależne miasta Buda i Peszt. W XIII wieku obie osady zostały najechane przez Tatarów. Król Bela IV, żeby utrudnić zdobycie Budy przeniósł ją na wzgórze, a dawna Buda zwana jest dziś Obudą, czyli Starą Budą.

W kolejnych wiekach Buda, Obuda i Peszt nadal przechodziły z rąk do rąk. Szczególnie Turcy przyczynili się do ich wyniszczenia i wyludnienia. Ich losy zmieniły się w 1872 roku, kiedy to zadecydowano o połączeniu Budy, Obudy i Pesztu w jeden organizm - Budapeszt. Od tego momentu rozpoczął się także okres intensywnego rozkwitu miasta, pod względem kulturalnym, gospodarczym i urbanistycznym. Ten okres zadecydował o dzisiejszym charakterze miasta.



Panorama Budapesztu, widok na Parlament.



Z Mostu Łańcuchowego schodzimy na budańską stronę,  na Plac Adama Clarka, jednego z architektów miasta. Na placu ulokowano zerowy kamień kilometrowy, od którego liczone są odległości na węgierskich drogach. Na wzgórze zamkowe wjeżdżamy zabytkową koleją zębatą. Spacerujemy po dziedzińcach Zamku Królewskiego i Starego Miasta.



Kolejka sikló na wzgórze zamkowe


Ze wzgórza zamkowego mamy piękny widok na panoramę miasta.








Kościół św. Macieja, fot. muszalski.com




Na wzgórzu warto również obejrzeć Kościół Świętego Macieja z charakterystycznymi wieżami, wzniesionymi w różnych stylach, wysokiej i strzelistej wieży Macieja i przysadzistej wieży Beli.








Baszta Rybacka i Kościół św. Macieja




Ciekawą budowlą jest też Baszta Rybacka. Zbudowana została na pozostałościach murów obronnych. Budzi różnorodne skojarzenia, na przykład z Disneylandem. Mnie przypomina turecką architekturę.



Baszta Rybacka, fot. muszalski.com


                                                                   
E. w Baszcie Rybackiej, z węgierskim Parlamentem w tle. 





Pomnik św. Stefana




Ze  wzgórza schodzimy znów do Mostu Łańcuchowego i przechodzimy na stronę Pesztu. Tutaj idziemy wzdłuż najbardziej reprezentacyjnej ulicy tej strony miasta - Alei Andrassyego. Nazwa pochodzi od  nazwiska węgierskiego premiera, który prawdopodobnie wpadł na pomysł jej budowy. Wzdłuż alei swoją trasę ma zabytkowa linia metra, pierwszego w kontynentalnej Europie. Wzdłuż alei usytuowane są liczne instytucje kulturalne, jak Opera, Operetka, Akademia Muzyczna i Akademia Sztuk Pięknych. A także kontrowersyjne muzeum - Dom Terroru, który w multimedialny sposób przedstawia świat Wielkiego Brata. Warto zwrócić uwagę na dzień w którym zwiedzamy miasto, bo my trafiliśmy na taki w którym muzeum było zamknięte, czego bardzo żałuję.


Plac Bohaterów



Zwieńczeniem Alei Andrassyego jest Plac Bohaterów z Grobem Nieznanego Żołnierza i pomnikiem Milenium, przedstawiającym tysiąc lat dziejów narodu węgierskiego. Pomnik składa się z wysokiej kolumny z archaniołem Gabrielem, otoczonym przez legendarnych wodzów madziarskich. Po bokach znajdują się dwie kolumnady z pomnikami symbolizującymi rydwan Wojny i powóz Pokoju, a także Pracę, Dobrobyt, Wiedzę i Chwałę. W kolumnady wkomponowane zostały także pomniki 14 władców  i bojowników o wolność Węgier.


Yyyy... i jak dalej? Kami w Lasku Miejskim. 



Tuż za Placem Bohaterów rozciąga się Lasek Miejski z długą listą atrakcji, od Ogrodu Zoologicznego, przez Cyrk, Kąpielisko i Wesołe Miasteczko.

Dzień w Budapeszcie kończymy rejsem po Dunaju. W przypadku tego miasta rejs jest świetnym sposobem na zwiedzanie, bo wiele największych atrakcji miasta mieści się właśnie w okolicach rzeki.



M. na promie

E. na promie





















Przede wszystkim majestatyczny budynek Parlamentu, którego fasada umieszczona jest właśnie od strony Dunaju.

Parlament


Duże wrażenie robi również Góra Gellerta, z 40-metrowym Pomnikiem Wolności na jej szczycie. Warto zwrócić uwagę na Kościół w skale, ulokowany w grocie św. Stefana, na zboczu góry.





Kościół w Skale. 




Góra Gellerta widziana z Mostu Łańcuchowego. 


Budapeszt zrobił na mnie duże wrażenie, mimo, że miasta rzadziej mnie zachwycają niż piękno przyrody, który podziwiałam na przykład w Skandynawii. Ma jednak w sobie wdzięk i czułam się tam bardzo dobrze. Duże znaczenie ma na pewno bardzo dobrze zagospodarowany brzeg rzeki, czego brakuje naszej stolicy.

Niektóre miejsca podobają mi się mniej lub bardziej, jedne zachwycają, jeszcze inne rozczarowują. Ale są też takie, za którymi po prostu tęsknię. Budapeszt jest jednym z nich. Bardzo polecam :)






1 komentarz:

  1. Budapeszt - jedna z moich ulubionych stolic europejskich (obok Kopenhagi i Ljubljany). Z niecierpliwością czekam na więcej postów z tej wyprawy! ;) E.

    OdpowiedzUsuń